Wielokrotnie kpiłem, wyśmiewałem i szydziłem z tzw. Wielkiej Lechii. Wielokrotnie starałem się także tłumaczyć i przekonywać… I jedno i drugie prowadzi donikąd. Wyśmiewanie tylko utwierdzi lechitów w przekonaniu, że interlokutor jest „żydo-watykańsko-masońsko-repitaliańskim zdrajcą”, a z drugiej strony, żadne argumenty do nich nie docierają, a przekonywanie przekonanych jest bez sensu. Cóż więc począć?
Skoro nie da się ich przekonać, że Wielka Lechia to bujda na resorach, to co robić? Nie przekonywać, nie przejmować się i co najważniejsze – marginalizować i nie dopuszczać do dyskusji poprzez całkowite ignorowanie takich osobników. Dlaczego? Bo rozmowa z nimi (która nic nie daje, co już zostało powiedziane) wskazuje im, że skoro ktoś z nimi rozmawia, to ich teza jest słuszna. Dowartościowuje ich, bo ktoś chce z nimi konwersować. Jeżeli rozmawia się na jakiś temat, oznacza to, że bierze się go na poważne, że jest on godny uwagi. Zaś argumenty przeciw Lechii wręcz upewniają ich w paranoi, bo w myśl starej zasady spiskowej dziejów – jeżeli ktoś wytacza jakieś argumenty przeciw temu co ja mówię, to najpewniej jest mu to nie w smak i chce zdeprecjonować najprawdziwszą prawdę, którą głoszę. Kolejna ważna sprawa – ich kretynizmów pod żadnym pozorem nie wolno nazywać „poglądami”. To nie są poglądy, to są bzdury, a takie ich nazywanie tylko stawia ich androny na wyższej półce. Poza tym kolejnym błędem jest wyśmiewanie się z nich. Przez tyle lat szydzono z nacjonalistów, teraz odczuwamy tego skutki.
Tak więc, jak mówiłem – ani szyderczo ani merytorycznie – nijak! Nie poruszać tematu, nie dyskutować, nie wyśmiewać, bo to daje skutki odwrotne od zamierzonych i stanowi ich pożywkę.Jednym słowem – usuńmy raz na zawszę Lechię ze przestrzeni publicznej.
Rozumiem irytację, ale z wnioskami się nie zgadzam. Polecam: http://mitologiawspolczesna.pl/smieszkowanie-strategiczne-czyli-rozmawiac-ludzmi-ktorzy-wierza-w-teorie-spiskowe/