Poznanie Przeszłości

28 lipca 2015
Kategorie: Ciekawostki

Niektórzy, próbowali…

Opublikowano: 28.07.2015, 9:49

02zoom

Znacie historię 8 pułku piechoty z Mistka? Był jedyną Czeską formacją, która stawiła opór Niemcom. w ’39. Ale dajmy się wypowiedzieć najpierw panu Moulisowi, autorowi książki Akcji Marzwirbel

8 pułk piechoty, którego dowództwo stacjonowało w Mistku był dyslokowany w kilku miejscach. 2 batalion stał w koszarach śląskich w Mistku. 3 batalion stacjonował na północno-wschodnim skraju miasta, w fabryce Cajanka (czyt. Czajanka). W pobliżu przepływała rzeka Ostrawica, a tuż pod murem fabryki przebiegała wtedy szosa do Ostrawy. Było już ciemno, kilka minut po szóstej, gdy od szosy dobiegł warkot większej liczby pojazdów mechanicznych. Ale zajrzyjmy do kroniki 8 śląskiego pułku piechoty w Mistku, w której wydarzenie to przedstawiono następująco:

” Dnia 14 marca 1939 r. wtargnęła armia niemiecka, mianowicie jedną ubezpieczoną kolumną, głównym traktem od Priboru (czyt. Przyboru) i na rozdrożu koło rzeźni miejskiej rozdzieliła się na dwie kolumny. Jedna kontynuowała marsz przez Mistek i chciała prawdopodobnie maszerować dalej na Vojkovice przez Dobrą, aby odgrodzić nową granicę polską i w ten sposób zarówno zamknąć ją przed chcącymi przejść do Polski, jak i ubiec Polaków, którzy chcieli zająć Śląsk Cieszyński, aż po Ostrawicę w myśl „Ostrawica – polska granica”.
Koło fabryki Cajanka naprzeciw budynku urzędów finansowych kolumnę tę zatrzymał jednak ogień otworzony przez wartownika, a następnie przez całą załogę wartowni w koszarach w tej fabryce.
W koszarach byli zakwaterowani rekruci wcieleni dopiero 1 marca 1939. Poza tym było tam zakwaterowanych 30 podchorążych i nadterminowych. Najstarszym dowódcą, który kierował ogniem był kapitan Pavlik.”

Zapiskę sporządził w maju 1945 r. Bohumil Dostal, korzystając z informacji udzielonych mu przez Karla Stepinę, dowódcę batalionyu w marcu ’39, zakwaterowanego w fabryce Cajanka.
Na podstawie relacji innych uczestników można następująco zrekonstruować przebieg starcia:
Późnym popołudniem 14 marca 12 kompania karabinów maszynowych miała właśnie lekcję polskiego. Do pomieszczenia, wktórym odbywała się lekcja przyszedł także kapitan Pavlik, zastępujący nieobecnego dowódcę batalionu. Wkrótce po godzinie 18 na dworze rozległy się pierwsze strzały i dał się słyszeć wzburzony głos wartownika „Zostaliśmy zaatakowani!”
Kapitan Pablik niezwłocznie objął dowódctwo. Wszyscy pobiegli po karabiny. Otworzono okna i rozpoczęto ostrzał nieprzyjaciela.
Oficer niemiecki, który próbował zbliżyć się do okna osunął się na ziemię. Żołnierze pozajmowali stanowiska ogniowe na dachu dawnej kotłowni.. Jeden z nadterminowych przygotował do prowadzenia ognia km wz 26 i starał się trafić samochody panc. usiłujące wedrzeć się na podwórze koszar. Rozległy sie pierwsze detonacje granatów ręcznych, w krótce obrońcy byli wyposażeni.
Do tej chwili obrońco bardzo ułatwiała zadanie, że na podwórzu świeciły lamy elektr. Dopiero po dłuższym czasie Niemcy zdali sobie z tego sprawę i celnymi strzałami porozbijali żarówki. Mniej więcej po półgodzienie napastnik wezwał posiłki i wprowadził do akcji działko ppanc.. Obrońcom zaczęła kończyć się amunicja. Była chyba za 15 siódma, kiedy walka ucichła.
W zapisce w kronice pułkowej czytamy następnie:
„Po naszej stronie nie było rannych. Strona niemiecka poniosła straty gdyż niektórzy byli leczeni w szpitalu we Frydku, ale liczba nie jest nam znana.”
Także później nie udało jej się ustalić. Jedni twierdzą, że poległo 16 napastników, inni – 31. Okupant nie zapomniał kpt. Pavlikowi jego mężnego czynu – 26 I 1943 r zamęczył go na śmierć w obozie koncentracyjnym w Mauthausen.
Dysponujemy jeszcze jednym interesującym świadectwem bezpośredniego uczestnika wydarzeń we Frydku. Josef Panocha, podwówczas szer. 8 pułku opowiada:

„Kiedy 14 marca wybuchła strzelanina i porwaliśmy za broń początkowo nie wiedzieliśmy nawet, że walczymy z regularną armią niemiecką. Myśleliśmy, że to henleinowcy. A tymczasem byli to już niemieccy żołnierze, którzy obalili graniczne szlabany i wtargnęli do naszego państwa. Byliśmy jedynym garnizonem, który się bronił. Doświadczone wiarusy trzymały podwórze, a my rekruci leżeliśmy na dogodniejszej pozycji, wyżej na dachu. Byliśmy tam dobrze osłonięci i mieliśmy też stamtąd dobre pole ostrzału w dole. To była nierówna walka. My w całkowitej izolacji z karabinami i kaemami, a przeciw nam cała armia z ar,matami, czołgami i samochodami panc. Niemcy kilka razy wzywali nas przez głośniki abyśmy się poddali, ale mu chcieliśmy utrzymać się jak najdłużej. Wreszcie dotkliwym ostrzałem zmusili nas do kapitulacji. Dopiero po kilku godzinach pojawiła się biała chorągiew i przyszli parlamentariusze.
Kiedy potem wychodziliśmy z koszar, henleinowcy wygrażali nam uniesionymi pięściami, pluli na nas, obrzucali nas ordynarnymi wyzwiskami. Na dworze ustawili nas pod murem i wycelowali w nas karabiny maszynowe. To chwila, którą będę pamiętać całe życie. Chwila gdy człowiek trzyma kolegę za rękę, zamyka opczy i czeka na salwę plutonu egzekucyjnego.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.